piątek, 31 lipca 2009

Kilka słów o... (pt 2)




Znów będzie o polskim rynku muzycznym, ale tym razem o wadach, a właściwie jego porównanie z francuskim. Wczoraj wróciłem z Paryża, gdzie odwiedziłem kilka dużych sklepów muzycznych. Na pozór nie różnią się one od naszych Empików, jednak jak powszechnie wiadomo, pozory mylą. Jeśli chodzi o muzykę można tam kupić wszystko!
Najpierw trafiłem do Virgin Megastore'u w Luwrze. Od razu rzucił mi się w oczy dział z rockiem alternatywnym. W polskich Empikach coś takiego nie istnieje. Bo i po co, prawda? No dobra, przesadzam. Niby jest dział alternatywa, ale z alternatywą ma to tyle wspólnego co ja z baletem. Mimo, że nie był to duży sklep, ilość płyt robiła wrażenie. Na tym jednak nie koniec. Drugim punktem na trasie 'zwiedzania' był sklep tej samej sieci na polach Elizejskich. No i tam to już było szaleństwo. Znowu najważniejszym miejscem, okazał się dział 'rock alternatywny', który miał w chuj (czytaj bardzo dużo) metrów długości ;)
A co było na półkach? Wszystko. Był The Brian Jonestown Massacre (był to dobre słowo, bo już go nie ma :D), były takie kapele jak The Black Angels, The Warlocks i co się tylko chciało. Chodziłem jak zombie, zupełnie nie wiedziałem co mam sobie kupić. Jedynym mankamentem sklepu okazały się ceny, bardzo różne. Można tam kupić płytę za 8 euro (np. wyrwałem w ten sposób The Dead Weather), ale są też cedeki po 20 z hakiem, a ceny winyli przekraczały nawet 50 (to już kosmos). Z powodu ograniczonego budżetu musiałem się trochę hamować. A szkoda, bo wydaje mi się, że bez większego problemu zostawiłbym tam z 1000 euro. Z ciekawości poszukałem też polskiej muzyki i nawet ją znalazłem. Oczywiście można kupić prawie całą dyskografię Behemotha, Vadera i Decapitated. Ten nasz rodzimy metal serio robi furorę za granicą.
Przy tym wszystkim Empiki wypadają dość blado. Jak to w Polsce wygląda każdy wie. Wybór mały, a jak już szczęśliwie coś się znajdzie, cena okazuje się zaporowa. Ciekawe czy doczekamy czasów, kiedy u nas bez większych problemów będzie można kupić takie płyty jak we Francji.


Ale żeby cały czas nie biadolić o tej naszej rzeczywistości przyszła pora na jakieś pozytywy polskiej sceny. Wczoraj kolejny raz trafiłem na koncert The Phantoms. I znów było kapitalnie, nie wiem czy nie lepiej niż za pierwszym razem. Potwierdzam to co pisałem o nich kilka tygodni temu. Rośnie nam wspaniały przedstawiciel psychodelicznego rocka. Czekam z niecierpliwością na następne koncerty!

3 komentarze:

  1. Ha, BJM już nie ma w sklepie, bo jest u mnie!:D Jeszcze raz bardzo ślicznie dziękuję:*

    OdpowiedzUsuń
  2. A Phantoms zmietli co jak co!

    OdpowiedzUsuń
  3. to w Luwrze udało mi się właśnie upolować reedycję godlovesugly-atmosphere. Znajomi śmiali się później że w samym muzeum widzieli mnie przez jakieś 5 minut, ale opłacało się;)

    OdpowiedzUsuń