sobota, 20 marca 2010

Gonjasufi - A Sufi and a Killer


Zacznę tak z grubej rury, bo płyta jest bardzo konkretna i nie ma co owijać w bawełnę. Odkrycie roku. Nie, nie żartuję. Od pierwszego kontaktu z tą muzyką, słucham A Sufi and a Killer na kolanach.
Dość ciekawie zaczęła się moja przygoda z Gonjasufi. Otóż znalazłem recenzję tegoż materiału na Onecie. Jako, że zwykle nie traktuję muzycznej rubryczki Onetu na poważnie to z początku zupełnie olałem tę recenzję. Kilka dni później gdzieś trafiłem na zdjęcie pana Gonjasufi.



Prawda, że robi wrażenie? Dziad pełną gębą. Ta fotografia przekonała mnie do sprawdzenia płyty. 
Last.fm powiedział mi, że będę miał do czynienia z hip hopem i na coś takiego się szykowałem. Szybko jednak okazało się, że hip hopu jest jak na lekarstwo. W zamian tego psychodelia najwyższej próby.
Słuchacz dostaje 19 utworów, średni czas ich trwania niewiele przekracza 2 minuty, dlatego na wstępie wspomniałem, iż płyta jest konkretna, nie ma tu czasu na zbędne pierdolenie. Motyw przewodni - tak jak napisałem wyżej, muzyka psychodeliczna, która dodatkowo została wzbogacona o przeróżne smaczki. Tak naprawdę Gonjasufi prezentuje nam całe spektrum różnych gatunków. Mamy więc troszkę rocka, hip hopu, całkiem sporo elektroniki, pojawiają się też bliskowschodnie motywy. Te ostatnie niszczą niemiłosiernie (sprawdźcie takie Kowboyz & Indians). Wszystko to można spiąć etykietką lo-fi i mamy pełen obraz A Sufi and a Killer. Warto jeszcze zwrócić uwagę na wokal. Leniwy, dziadowski, lekko zachrypnięty, zniekształcony, a przy tym niewątpliwie ciekawy. Idealnie pasuje do muzyki.
Chciałbym napisać, że nie ma sensu wyróżniać poszczególnych kawałków, bo album jest bardzo spójny. Niestety, nie mogę tego napisać, gdyż mam swoich faworytów, których muszę co najmniej wymienić (choć nie zmienia to faktu, że płyta jest spójna).
Po pierwsze Sheep, z przepiękną kobiecą wokalizą.
Po drugie, bardziej rockowe oblicze Gonjasufi, czyli SuzieQ.
Po trzecie cała reszta ;) Jednak nie potrafię przyznać więcej wyróżnień. Żeby to zrozumieć musicie posłuchać tego krążka. Każdy z tych utworów jest na swój sposób wspaniały. Odpalcie sobie A Sufi and a Killer, połóżcie się wygodnie, zamknijcie oczy. Gwarantuję ponad godzinę niezapomnianych wrażeń!

Z pełną świadomością powiadam wam: Odkrycie roku, jedna z najlepszych płyt roku, no mistrz po prostu!
Szóstkie wystawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz