niedziela, 8 listopada 2009

Fisz Emade - Nowy Wspaniały Świat 7.11.2009

Otwarcie nowego lokalu, w miejscu po nieistniejącej już legendarnej kawiarni Nowy Świat, było pretekstem do zaproponowania Warszawiakom (i nie tylko) całego weekendu atrakcji. Jedną z nich był koncert braci Waglewskich.
Zanim przejdę do samego występu, opowiem troszkę o otoczce. Według plakatu, start był przewidziany na godzinę 20. Przybyłem kilka minut po 19 i... prawie do 21 sterczałem w kolejce. No po prostu masakra. Po wejściu do środka poczułem się dziwnie. Raczej nie zdarza mi się odwiedzać takich ociekających lansem miejsc, a tutaj wydawało mi się, że jestem z jakiejś innej bajki ;) Zresztą nie tylko ja miałem takie odczucia. Bo dla fana tej budy z ul. Dobrej, która ostatnio spłonęła, wejście do Nowego Wspaniałego Światu było niczym wyprawa na elegancki bal dla Kopciuszka.
Wracając do wątku głównego, czyli muzyki. Koncert rozpoczął się tuż po 22, do tego czasu zgromadzonym gościom czas umilał DJ Eprom, a także sam Fisz. Przyznam szczerze, że dźwięki wydobywające się z głośników były wręcz wyborne. Wyborne było też piwo. I nie drogie, bo Grolsch kosztował 9 złociszy, zaś Leszek zaledwie 7. Jak na taką lokalizację można powiedzieć, że to tanio.
Jak już wspomniałem, występ braci Waglewskich rozpoczął się kilka minut po 22. Zająłem sobie idealne miejsce tuż przed Fiszem. Kiedy pojawili się na scenie, nagle zrobiło się strasznie tłoczno i duszno. Rozpoczęli tak jak ostatnią płytę, od utworu "Iron Maiden". Fisz za mikrofonem, Emade odpowiadał za bębny i automat perkusyjny, a towarzyszył im DJ Eprom. Cóż ja tu będę pisał, uwielbiam ten kawałek, za każdym razem kiedy słyszę fragment "na gitarach swoje solo będzie grał pan, który się nazywa Jeff Hanneman" uśmiecham się głupio sam do siebie i mam ochotę na Slayera ;) Później na scenie pojawili się jeszcze trzej muzycy, gitarzysta, basista i klawiszowiec, którzy towarzyszyli Waglewskim do samego końca koncertu. To z pewnością wielki plus. Muzyka zagrana na żywo jest dla fanów czymś ciekawszym niż puszczenie jej z płyty. Panowie dalej polecieli utworami z Heavi Metal, zagrali ponad połowę tgo albumu, m. in. piosenki "Szef Kuchni", "Wiosna 86" czy "Pani Bum Bum". Ta ostatnia w zmienionej nieco wersji, mianowicie bez refrenu. Poza tym usłyszeliśmy sporo starszych kawałków, a wśród nich "Narkotyk", "Jesteście gotowi?", a także chyba największy hit Fisza - "30 cm". Zagrali też "Język wszechświata", jednak jak dla mnie ciekawiej wypada sam jego refren w "Inspiracjach" z ostatniego albumu Molesty.

Zagrali półtorej godziny. Na koniec zaserwowali nam "666", rozciągnięte o przedstawienie zespołu i indywidualne popisy wszystkich muzyków. Dwa z nich były rewelacyjne. Najpierw, kiedy swoje umiejętności zaprezentował DJ Eprom zbierałem szczękę z podłogi, a chwilę później po solówce perkusyjnej w wykonaniu Emade nie wiedziałem jak się nazywam. Słyszałem wcześniej, że młodszy z braci Waglewskich jest dobrym pałkerem, ale nie przypuszczałem, że aż do tego stopnia mnie zniszczy. Dużym atutem było też nagłośnienie bębnów, szczególnie stopy. Perkusja brzmiała fantastycznie!
Koncert zdecydowanie na plus, acz bez fajerwerków (poza Emade). Szkoda, że nie było prawie żadnej oprawy wizualnej. Jednak suma sumarum warto było odwiedzić Nowy Wspaniały Świat (już drugi raz, bo wcześniej wpadłem tam przed oficjalnym otwarciem, na początku września) i wystać kilka godzin. Było git :)

4 komentarze:

  1. Emade zniszczył!

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę że zagrali bardzo podobnie jak w Palladium tydzień temu. Więc koncert musiał się podobać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. w tym samym czasie odbywał się koncert efemera. również wypadł nieźle. na brasil się niestety spóźniłem. trochę żałuję, że te występy się pokryły. co do emade to pamiętam go z pól mokotowskich, później z punktu... co do nowego wspaniałego światu, mam nadzieję, że panowie i panie od mody znajdą sobie inne dopiero co otwierające się miejsca, żeby móc przeżywać swoje materiały oczami innych;]

    OdpowiedzUsuń
  4. emade nie brał jeńców a blasty były ;]

    OdpowiedzUsuń