niedziela, 13 grudnia 2009

Grabek - Dobra Karma 12.12.09

Moje pierwsze spotkanie z Grabkiem było dość przypadkowe, a wyszedłem z niego zachwycony. Tym razem na koncert wybierałem się z pewnymi oczekiwaniami. Czy zostały one spełnione?

Lokalizacja:
Dobra Karma. Dawno nie miałem okazji tam zajrzeć. Ostatni raz odwiedziłem ten lokal podczas koncertu... Grabka, ponad pół roku temu. Wiele się w tym czasie zmieniło. Orientalne wnętrze, zamiast ogródka coś jakby namiot. Bardzo mi się spodobało. Choć są pewne mankamenty tegoż rozwiązania. Mimo ogrzewania pizgało niemiłosiernie... Szkoda, bo z chęcią bym tam wpadał częściej. W środku klub wielkością nie powala więc na dobrą sprawę większość gości jest zmuszona do siedzenia w owym namiocie.

Tym razem nie wspomnę nic o okolicznościach przybycia do Dobrej Karmy, ale wiem, że w komentarzach moja osoba zostanie brutalnie zaatakowana w związku z tą kwestią. Czemu? Sprawdźcie później ;)

Sam koncert Grabka zaczął się kilka minut po 21. Pierwszy kawałek udało mi się przegapić, bo kończyłem papierosa. Później jednak zameldowałem się pod sceną i poczułem rozczarowanie. Nie było wizualizacji, które przy poprzednim występie Wojtka zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Mówi się trudno. W końcu nie one są najważniejsze, na koncert przyszedłem głównie dla muzyki. A ta była cudowna. Wielu artystów potrafi w jakiś sposób zahipnotyzować słuchaczy, ale to co wczoraj zrobił Grabek było niesamowite. Od początku do końca stałem bez ruchu, wpadłem w trans, z którego nic nie było w stania mnie wyrwać. Nawet gadanie ludzi przechodzących co chwilę obok mnie, chociaż muszę przyznać, że mocno mnie irytowało. Bo po jaką cholerę stawali i zamiast słuchać gadali?
A co pokazał Wojtek? Mieszankę utworów z EPki mono3some i nowości przygotowanych na planowane długogrające wydawnictwo. Najpierw może powiem o starych numerach. Szczególnie podobały mi się zagrane pod koniec Birch i Indian Summer. W nieco zmienionych, chyba jeszcze fajniejszych niż w oryginale, wersjach. Dobrze wypadło też A Soul Around zawierające cytaty powieści Pepperpot. A nowe rzeczy? Rewelacyjne! Nie jestem w stanie rzucać tytułami, bo po prostu ich nie znam, ale jest w nich pełno uroku. Cały czas są to ambientowe dźwięki, doprawione skrzypcami. Najważniejszą zmianą jest wokal. Tego wcześniej nie było. Artysta zaczął śpiewać i muszę przyznać, że radzi sobie nieźle. Zresztą pozwoliłem sobie nagrać jeden z tych utworów. Sprawdźcie sami:

Najlepsze jednak przed nami. Totalnie zmiótł mnie z powierzchni ziemi numer zatytułowany Difference Except, wykonany w duecie Dagą Gregorowicz. Kapitalny muzycznie, jeszcze lepiej zaśpiewany. Magia!
Ma koniec trochę z innej beczki. Zauważyłem, że Wojtek sprawia wrażenie bardziej wyluzowanego. Garnitur zamienił na koszulkę Toola, na scenie pozwala sobie na trochę więcej ruchu, a żartobliwe wykonania Przybieżeli do Betlejem przed bisem spowodowało, że na twarzach wszystkich widzów pojawił się wielki uśmiech. Brawo!

Podsumowanie: Grabek zagrał grubo ponad godzinę, a ten czas minął mi jakby to było góra 10 minut. Żaden inny polski artysta nie potrafi stworzyć podczas koncertu takiego klimatu. Mimo braku wizuali, muzyka obroniła się na piątkę. Cudo.

11 komentarzy:

  1. Zgadzam się praktycznie ze wszystkim co napisałeś, zresztą wczoraj o tym rozmawialiśmy i odczucia były podobne. Co do okoliczności przybycia do Dobrej Karmy... :D najważniejsze,że udało nam się tam w końcu wejśc :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej o co kaman kurde powiedzcie:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Może Szczepan powie. Ja sam się nie będę ośmieszał :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Też się podpisuję pod wrażeniami :) A jeżeli chodzi o okoliczności przybycia pamiętaj żeby zabierać chociaż jedną osobę ze sobą ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. najlepiej osobę trzeźwo myślącą, sprytną i niezwykle odważną :D

    OdpowiedzUsuń
  6. No dobra ;)

    Było nas troje ;] ... Yooby prowadził do dobrej karmy. Kiedy wreszcie dotarliśmy pod drzwi owego klubu , Yooby poszedł przodem by otworzyć drzwi. Słyszymy "zamknięte!" na co wołamy do Yoobego "spróbuj jeszcze raz" , otrzymaliśmy tą samą odpowiedź z dodatkiem , "zamknięte , nie chcę tych drzwi rozwalić". Nie było wyboru , musieliśmy znaleźć jakieś inne wejście. Pierwszym planem były drzwi do pubu obok. Skoro wejście do DK jest zamknięte być może przejście będzie przez ten pub. Weszliśmy , patrzymy ...pusto, tylko kilka ludków przy barze do którego też nie wiemy jak się dostać :P. Padło hasło "wychodzimy". Staliśmy na zewnątrz z kolejnym planem. Jak ktoś będzie zmierzał do DK pójdziemy za nim i w ten genialny sposób trafimy na koncert grabka. Widzimy że zmierzają jakieś osobniki w kierunku naszym. Niestety pokręcili się parę sekund po okolicy i zapytali "Jak wejść do dobrej karmy?". Kolejny plan nasz nie powiódł się. "Spórbujmy jeszcze raz otworzyć drzwi" krzyknęło Mazaniątko , "Niech tym razem Szczepan spróbuje" - krzyknął Yooby. W ten sposób dostaliśmy się do dobrej karmy bo zamiast ciągnąć drzwi , trzeba było delikatnie je pchnąć ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. hehehe znowu padłam ze śmiechu :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No wiecie co. Tak rozpromowaliście ten incydent, ze spodziewałam się jakiegoś przygodnego grupowego seksu z azjatyckimi turystami, a tu tylko nie umieliście drzwi otworzyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. jest inny incydent ale nie z tego dnia który się wam spodoba :D ale to trzeba usłyszeć na żywo :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Te drzwi to w ogóle powalone są.
    Ja miałem też taki problem z ich otwarciem. Jakąś kartkę możnaby tam powiesić czy coś takiego, żę drzwi trzeba PCHAĆ, a nie ciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  11. koncert świetny, już się nie mogę doczekać płyty grabka. że niby marzec?? cholera!!!! natomiast organizacyjnie cała impreza pozostawiała wiele do życzenia. nagłośnienie żałosne, zimno... już tam więcej nie przyjdę...chyba, że latem....

    OdpowiedzUsuń