poniedziałek, 7 grudnia 2009

Dziwny dzień

W sobotę udało mi się lekko przeziębić więc niedzielę spędziłem w domu. Przez niemal cały dzień poszukiwałem muzyki, na którą mam ochotę. Zupełnie mi to nie wychodziło. Dopiero po 18, podczas audycji Sunday at Devil Dirt coś drgnęło. Rozkręciła się cała karuzela z nową muzyką. Chciałbym więc polecić kilka ciekawszych pozycji z całego natłoku świeżo poznanych dźwięków.
1. The Shadows of Knight

Monika i Mike puścili w audycji utwór The Behemoth. Garażowy rock ze wspaniałymi orientalnymi motywami! Od razu sprawdziłem dwie płyty grupy: Gloria i Back Door Men. Obie wydane w drugiej połowie lat 60. Na mnie większe wrażenie zrobiła ta druga. Zdecydowanie polecam!
2. Marbles

Kolejna rzecz wychwycona podczas Sunday at Devil Dirt. Portugalski stoner. Ciężki, zadziorny, a zarazem przebojowy. Zespół istnieje już prawie 15 lat, ale wydał dopiero jedną EPkę, na której znajdziemy 4 kawałki.
Pora na pierwszą niespodziankę. Materiał można pobrać z sieci zupełnie legalnie.
http://www.mediafire.com/?gk4yiliud4y
3. The New Regime

To już odkrycie własne. Wchodzę sobie na nin.com, patrzę, a tam znów jest jakaś płyta do pobrania za frajer. Tym razem nie chodzi o Nine Inch Nails, ale o solowy projekt ostatniego z perkusistów grupy - Ilana Rubina.
Album Coup może nie zrobił na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia, jednak piszę o nim, bo ten 21 letni chłopak ma talent! Sam zagrał na wszystkich instrumentach (bębnach, gitarach, basie, perkusji, klawiszach) i zaśpiewał. Polecam przede wszystkim utwory Time Erase i Tap Dancing in a Minefield. Warto obserować poczynania Ilana, bo czuję, że może on jeszcze nas zaskoczyć.
Aby ściągnąć krążek wystarczy zajrzeć tu, podać swojego maila i zaczekać na wiadomość zwrotną z linkiem do płyty.
4. Hello=Fire

Na informacje o tym projekcie trafiłem już ze 2 tygodnie temu, ale dopiero teraz nadarzyła się okazja do napisania o nim kilku słów. Otóż Hello=Fire to... Dean Fertita. Ten sam, który gra z The Dead Weather i QOTSA. Tutaj raczy nas swoim solowym albumem utrzymanym w klimacie psychodelicznego popu. Nie porywa tak jak macierzyste kapele, acz słucha się tego bardzo przyjemnie.
5. Error

Tutaj sytuacja jest ciekawa. Słuchałem kiedyś jednej z części składanki Punk-o-Rama, wydawanej co roku przez Epitaph. Znajdował się na niej utwór Error zatytułowany Burn in Hell. Utrzymany w electro-punkowej stylistyce kawałek, zwalił mnie z nóg. I tak od lat 5 szukałem cholernej EPki tegoż zespołu. Google skutecznie utrudniało znalezienie czegoś, co nazywa się Error, a w sklepie ze świecą można szukać takich wydawnictw. Wczoraj jednak, Mike podesłał mi link do pewnego bloga, przeglądam i jest! Już nie robi takiego wrażenia jak kilka lat temu, ale czuję olbrzymią satysfakcję, że wreszcie posłuchałem materiału tej supergrupy. Tak jest, supergrupy. W skład kapeli wchodzą Atticus Ross - współpracownik Trenta Reznora, Brett Gurewitz - gitarzysta punkowego Bad Religion oraz Greg Puciato - wokalista The Dillinger Escape Plan. Ciekawa mieszanka.
Adresu bloga nie zdradzę. Niech zostanie on moją tajemnicą ;)
6. Nine Inch Nails

Żadna to nowość, zespół już od kilku miesięcy nie istnieje, ale w sieci pojawiło się coś ciekawego. Bootleg zawierający wszystkie zagrane podczas pożegnalnej trasy utwory. Jest ich 90 (sic!), autor wybrał tylko te w najlepszej jakości. Niektóre numery się powtarzają, ale ich ilość cały czas robi wrażenie. Która kapela gra tyle różnych kompozycji podczas jednego tournée? Ponad 7 godzin przyjemności! Prawdziwa gratka dla fanów.
Bootleg do pobrania stąd.

Dziwny to był dzień. Dawno nie odkryłem tylu ciekawych rzeczy w ciągu zaledwie kilku godzin. Teraz idę przeszukiwać najgłębsze zakamarki wspomnianego bloga, aby raczyć was, drodzy czytelnicy, kolejnymi porcjami ciekawych dźwięków :)

3 komentarze:

  1. Co prawda już nie prowadzę żadnej audycji w Radiu Aktywnym, ale jako były/obecny największy NINowiec RA powiem, że zawsze smutno mi, jak ktoś pisze, że NIN już nie istnieje. Owszem, może nie istnieje koncertowo, ale w innej formie pewnie istnieje nadal :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehehehe blog niszczy i też nie zamiaruję zdradzać jego nazwy;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piotrze, sam jestem wielkim fanem NIN. Dopóki ludzie będą słuchać ich płyt dopóty będą istnieć, ale NIN jako pewien byt już niestety nie istnieje.

    OdpowiedzUsuń