Właśnie uświadomiłem sobie, że kilka dni temu upłynęła pierwsza połowa roku 2009. Z tej okazji postanowiłem wybrać po 3 najlepsze albumy z Polski i zagranicy wydane w tym okresie. Dziś część pierwsza pod tytułem Polska. O dziwo wybór był trudny. W ciągu tych sześciu miesięcy ukazało się zaskakująco dużo dobrych płyt. Mimo wszystko udało mi się wybrać te naj.
(Kolejność przypadkowa)
1. The Black Tapes - The Black Tapes Prawdziwa punkowo - rock&rollowa petarda. Takiej płyty było trzeba w Polsce. Świeża, mocna, sunie do przodu jak TGV, niesie ze sobą porządny ładunek pozytywnej energii, a do tego mamy fantastyczne melodie, dobre gitary i, uwaga nowość, fajne klawisze. Właśnie tak wygląda 11 utworów, które znajdują się na płycie (w tym cover Roxette). Przyznam, że ten album autentycznie uzależnia, po premierze przez około miesiąc siedziała u mnie w wieży. Zaczynałem nią dzień, kończyłem, towarzyszyła mi też przy wszystkich wyjściach z domu. Po upływie trzech miesięcy cały czas bardzo chętnie do niej wracam. Trwa zaledwie 28 minut, ale można traktować to jako zaletę, bo nie dłuży się, zawsze znajdzie się ta chwila na jej przesłuchanie. Na uwagę zasługuje też wydanie winylowe ze zmienioną okładką, w bardzo przystępnej cenie. Kto nie ma niech już biegnie do najbliższego sklepu. Jest to płyta z serii "trzeba mieć"!
2. Tides From Nebula - Aura Do niedawna słowa post-rock i Polska skutecznie się wykluczały (w każdym razie dla mnie). Aż do momentu pojawienia się Tides From Nebula i ich debiutanckiego albumu Aura. Płyta została przyjęta bardzo ciepło, można powiedzieć, że wręcz fenomenalnie, ale nie ma się co dziwić. Chłopaki przebili tym krążkiem ostatnie dzieła najważniejszych post-rockowych kapel zza granicy. Oczywiście można zarzucać im brak oryginalności, tylko co z tego skoro grają kapitalnie. Na płycie mamy 9 instrumentalnych, długich kompozycji, nie za mocnych, nie za lekkich, po prostu idealnych, na coś takiego czekałem. Z tego zdania najważniejsze jest słowo instrumentalnych. Dobrze, że nie ma w zespole wokalisty, śpiew mógłby popsuć wspaniały klimat albumu. Kolejne słowo kluczowe to klimat. Dawno nie słyszałem tylu emocji w 40 minutach muzyki. Wielki plus. Wszystkie utwory utrzymane są na wysokim poziomie, ale dla mnie faworytem jest "Tragedy of Joseph Merrick". Najlepsze jest to, że za cholerę nie jestem w stanie powiedzieć czemu, po prostu chwyciło mnie i już. Wielkim atutem jest też oprawa graficzna, zresztą sami spójrzcie na okładkę. Chcę więcej takich płyt.
3. Ten Typ Mes - Zamach na przeciętność Po zeszłorocznym 2Cztery7 przyszła pora na drugą solową płytę Mesa. Oczekiwania były duże. I co z tego wyszło? Mistrz. Tak się Mes zamachnął na tą przeciętność, że nagrał nieprzeciętny album. Pamiętacie Tego Typa jako rapera? To możecie zapominać. Nie jest tak, że porzucił on na dobre rapowanie, ale z płyty na płytę coraz więcej śpiewał, a tutaj śpiewu jest naprawdę dużo. Oprócz tego jest dużo dobrych bitów, takich w stylu Mesa, pełno znakomitych tekstów, trochę zmieniła się ich tematyka, mniej o dupach i o chlaniu, a w zamian trochę wspominek, ataków na konformizm czy medialne gwiazdki. Szczególnie przypadł mi do gustu ten fragment utworu "Welcome Willkommen!" - "Nie mam 160 IQ, za to mam rację/ Ta co tyle ponoć miała przeszła operację/ silikon wlali jej do głowy, a po wszystkim/ pocięli mózg na półkule i wszczepili w cycki". Na koniec 2 najważniejsze, moim zdaniem, momenty płyty. Po pierwsze "Giń kochanie". Mesowi towarzyszy tutaj Flow, która swoją zwrotkę śpiewa tak, że aż ciarki po plecach przechodzą. Zdecydowanie najlepszy utwór albumu. Po drugie "OIOM", czyli Ten Typ Mes w wersji... rockowej! Serio, nagrał najprawdziwszy rockowy kawałek, przy pierwszym przesłuchaniu byłem mocno zdziwiony, ale ten eklektyzm pisze się na plus. Mówiąc krótko, pozycja obowiązkowa!
Są jeszcze dwie płyty, które nie zmieściły się do tego TOP 3, ale warto zwrócić na nie uwagę. "mono3some" Grabka, o którym pisałem kilka dni temu i "Impulse" Blindead czyli wspaniałe połączenie sludge'u z ambientem.
Jutro ciąg dalszy, czyli TOP 3 'zagaramaniczny'.
TEN TYP MES- MISTRZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWWW.ALKOPOLIGAMIA.COM
Black Tapes to zdecydowanie mój faworyt i jak na razie wraz z Grabkiem kandydat do albimu roku, Tides From Nebula niestety z letka zamułka, ale dobrze, że kto wydaje coś takiego w naszym piknym kraju bo chłopaki leją te wszystkie popularne od lat kapele.
OdpowiedzUsuńNie, TFN nie zamula, post-rock taki musi być, trzeba się tylko wczuć ;)
OdpowiedzUsuńPolecam przyjrzeć się kapeli Ewa Braun(szczególnie album "Stereo") to autor zrozumie, że Polska i post-rock nie były takie bardzo całkiem obce :P
OdpowiedzUsuńDzięki za otwarcie mi oczu :) Przyznaję się do błędu. Chociaż TFN to prawdziwy fenomen :)
OdpowiedzUsuńMożesz się trochę zawieść, bo to nie jest post-rock w stylu TFN - nie ma elektroniki wcale, ale jest równie dobrze : ]
OdpowiedzUsuńPrzesłuchałem, rzeczywiście dobra płyta. Brak elektroniki nic a nic mi nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuń